Mała wycieczka rowerowa - Pętla Sulejowska.
Od tamy do tamy (tak na około wody). Pojechaliśmy w sześcioro - co widać. Od rana zaczynało się pysznie. Nie za gorąco, słoneczko.
Po drodze obejrzeliśmy pomnik - kapliczkę w Zarzęcinie poświęconą mieszkańcom tej wsi żołnierzom AK którzy zginęli podczas II Wojny Światowej. Jest o tyle nietypowa, że w jej konstrukcję wmontowane są elementy uzbrojenia, amunicji artyleryjskiej i fragmenty sprzętu wojskowego.
Jechaliśmy niespiesznie, zresztą piaszczyste leśne drogi nie pozwalają rozwijać prędkości zawodniczych i trzeba się czasem nieźle pomęczyć. Po dojeździe do Sulejowa, tak w połowie drogi, około południa, sprawdziła się niestety prognoza pogody - zaczęło lać.
Ktoś stwierdził, że pewnie Zdzichu na urlopie o nas ciepło pomyślał . Dobrze, że koło sklepu pod którym się zatrzymaliśmy była wiata przystankowa pod którą można było się schować. Niestety wyglądała jak miejsce imprezowe lokalsów i taką też była. Jakby trochę przestało padać, więc ruszyliśmy dalej, ale praktycznie cały czas padało mniej lub bardziej.
Zrobiliśmy sobie z 2 przystanki w momentach gdy najbardziej banglało. Ale wiadomo nie ma co liczyć na taxi czy stopa, tylko na własne 2 kółka. Najgorsze były ostatnie kilka kilometrów i okrutny podjazd, mimo że po asfalcie. Ale po przejechaniu 51 kilometrów z hakiem w ciągu jakiś 8 godzin zamknęliśmy pętlę i do domu.
I znów sprawdziła się prognoza pogody - miało najbardziej lać od 16 -tej i lało. W sumie bardzo fajny wyjazd. Na koniec padła również propozycja, że robimy trasę jeszcze raz i to od razu - tylko, że w drugą stronę. Dziękuję Bardzo Wszystkim którzy jechali ze mną, mimo niesprzyjającej pogody i zmęczenia zachowali dobry humor i uśmiech. Mam nadzieję, że nie jest to ostatni taki wyjazd.
pozdrawiam, Krzysztof P.